Zamach w Monachium… Oczywiście pełna dezorientacja i dezinformacja, najpierw że to “samotny wilk” ISIS, potem “niezrównoważony szaleniec”, teraz zaś cynicznie przygotowujący zamach od roku, co chwila jakaś rewelacja.
Ciekawe, że jak do tej pory nie zetknąłem się z jakimkolwiek rzeczowym komentarzem (może poza Sienkiewicza, tym od “kamieni kupy”), który zwracałby uwagę na niezwykle istotny, ale pozornie kompletnie niezrozumiały fakt: otóż na nagraniach dostępnych w internecie słychać wyraźnie, jak zamachowiec wykrzykuje: “jestem Niemcem” i coś o nienawiści do cudzoziemców, zaś wśród ofiar są Węgier (u bratanków jest stosunkowo niewielu blondynów), Albańczycy, Turcy, Grek – jednym słowem ci, którzy wyglądem odbiegają od stereotypowego wizerunku Niemca (“wysoki jak Goebbels, szczupły jak Goering i blondyn jak Hitler”).
Jeżeli ktoś “arbajtował w Dojczlandzie”, choćby dorywczo, to zapewne kojarzy, że istnieje “w realu” gigantyczna przestrzeń pomiędzy tubylcami a przybyszami – ostatecznie skądś się wzięło to poczucie bycia “ubermenschen” i misji oświecania barbarzyńców, którzy mają pecha bo nie są wzmiankowanymi tubylcami, nieprawdaż?
Problem polega na tym, że wychowany w Niemczech potomek przybyszów ma FORMALNY status Niemca – w dodatku w szkole i w mediach pakują mu non-stop do głowy, że jest Niemcem, w czym nie ma nic dziwnego, bo w Cywilizacji Bizantyńskiej narodowość jest tożsama z obywatelstwem (to ta sama pułapka iluzji w którą wpadły elity niemieckie, wyobrażając sobie zapewne że jak milionowi “przychodźców” dadzą niemieckie paszporty, to przybędzie im milion Niemców), podczas gdy rzeczywistość wygląda inaczej (no i miało być jak u Hegla, że tym gorzej dla rzeczywistości, a tu niestety niespodzianka).
Bawaria zawsze była bardziej łacińska, tam zaś przynależność do narodu jest świadomym wyborem podzielania tworzącego naród systemu wartości, no i w tym jest szkopuł, że ten system z islamem nie jest za bardzo kompatybilny. Oczywiście w Bawarii, tak jak w całej niemal Europie, o tym systemie wartości zapomniano (trudno w to uwierzyć, ale są masy ludzi, którym chrześcijaństwo z niczym się nie kojarzy), ale poczucie przynależności do narodu gdzieś tam jeszcze dogorywa, przyjmując co prawda głównie karykaturalną postać nacjonalizmu albo szowinizmu.
I teraz spójrzmy na sprawę oczami tego zamachowca: uważa się za Niemca, formalnie jest Niemcem, chce być traktowany jak Niemiec (i oczekuje od Państwa Niemieckiego że mu w tym pomoże), a tymczasem dla innych jest pingwinem, który domaga się uznania go za żyrafę. No i frustracja rośnie, a jak przekroczy próg wytrzymałości konkretnego człowieka, to wylewa nienawiść na tych, których uważa za sprawcę swoich problemów. A za ich sprawcę widać uznał “obcych”.
Obawiam się, że to nie ostatni taki wypadek, z paradygmatami cywilizacyjnymi nie igra się bezkarnie.
Jeszcze raz powtarzam – wielość praw, wielość współistniejących systemów prawnych, ze ściśle określonymi zasadami interakcji: bez tego Europy nie da się uratować.
Dodaj komentarz