Najwyraźniej rozmowy we śnie, szczególnie z tymi zmarłymi którzy mają coś ciekawego do powiedzenia, cieszą się należytym szacunkiem środowiska zatwardziałych ateistów, skoro dwa tygodnie nie minęły a już podskórne ruchy w sferach zbliżonych do władzy ustawodawczej świadczą o pozytywnym odzewie na groźbę dalszego ciągu wspomnień z zaświatów.
Co prawda obecnie SLD ma w sejmie tylko 27 posłów, zaś PSL 28, gdy stan dzisiejszy w ławie Paliskręta wynosi 42 (w ciągu ostatniej doby przybyło 1), niemniej – sądząc z masowej dezercji całego okręgu paliskręciarzy do SLD – ktoś tu pręży częściowo cudze muskuły i to w sytuacji gdy trąbka wzywa i nie czas na grymasy.
I owszem, padają buńczuczne zapowiedzi planów objęcia teki premiera, ale świadczyć to może o tym, że jak się pali, to nie da się nie zaciągać, no i potem są takie efekty.
Zapewne większa część klubu marychowców to czasowy desant ze wsi, mający po dość niefortunnych wyborach realizować plan “B” i przyciągnąć w potrzebie właściwych uciekinierów z tonącej platformy, a obecnie przyczajony na wypadek konieczności wsparcia wotum nieufności dla rządu Tuska i poparcia Schetyny.
Ale przecież i SLD nie od macochy żeby puścić sprawę samopas, więc w efekcie klub się pewnie rozpadnie na tych co nowocześnie palą i tych co po staremu piją.
Problem zdaje się polega na tym, że stronnictwo pruskie, zaalarmowane kolejnymi próbami wysadzenia go z siodła, gorączkowo zwiera szeregi i kto wie jakie straszliwe dramaty osobiste będą przeżywali potencjalni uciekinierzy, straszeni kwitami przez dwie strony naraz.
Wiadomo że media mogą zniszczyć człowieka, ale w przeciwieństwie do prokuratury wespół z niezwisłym sądem nie przysolą piątaka bez zawiasów i “mokrych widzeń”.
Pojawia się kolejna kwestia, która prokuratura będzie miała lepsze kwity – ta co w dramatycznym geście protestu chciała poświęcić najlepszego syna w walce o swoją niezależność (ale zamiast tragedii wyszły jaja) a potem puściła szczura o taśmach smoleńskich, czy ta druga, co to po pięciu latach nagle dostała napadu praworządności i zgodę na ostrzegawcze powsadzanie kilku osób z tytułu korupcji w ZUSie?
Tak czy owak, stronnictwo pruskie jest w pewnym impasie, do tego stopnia że nawet Gowin wyprosił zgodę na zrobienie na odchodnym czegoś sensownego, bo – jak wspomniał w wywiadzie – “kiedy się zapoznałem z regulacjami” (co zresztą nieźle o nim świadczy jako o prawniku) doznał niepohamowanej chęci zmniejszenia ich liczby. Niestety, zmiany prognozowane są dopiero na kwiecień, więc chyba nici z tego.
Na domiar złego pojawiają się artykuły o wcześniejszych wyborach, rządzie mniejszościowym etc., ale już od połowy stycznia było wiadomo że WSI zgłosi wotum nieufności i rząd się wywali – już wystarczyłoby samo podniesienie ręki na Gromosława, a tu dochodzi jeszcze w dodatku dłubanie przy wyciągach z kont szwajcarskich. Naprawdę zanik instynktu samozachowawczego w sferach rządowych.
Ostatnim nabytkiem Paliskręta i pierwszym uciekinierem z PO jest doktor filozofii, który, jak sam mówi o sobie, pamięta “…jak w 2007 roku zatrzymaliśmy projekt IV RP i cieszę się, że mogłem pomagać wtedy Tuskowi…”, po czym dodaje: “…Pamiętam jak wprowadzaliśmy trudne reformy…”, co niewątpliwie dobrze świadczy o zaangażowaniu i stawia go w rzędzie tych nielicznych, którzy pamiętają wprowadzone reformy Tuska (wiadomosci.onet.pl/kraj/gibala-premier-nie-jest-tym-samym-czlowiekiem-wypa,1,5051779,wiadomosc.html).
No cóż, bycie niezależnym przedsiębiorcą wymaga starań, ale studia filozoficzne powinny pomagać w odpowiednim treningu pamięci, ze szczególnym zwróceniem uwagi na to, że – jak pan doktor może pamięta z antropologii filozoficznej – vis cogitativa łączy pamięć i wyobraźnię, więc bez odpowiedniego treningu możemy być zaskoczeni tym co nam jako fakty pamiętane podsuwa. Wie o tym każdy, kto miał możliwość konfrontacji zeznań świadków na temat tego samego zdarzenia, a przecież, jak zauważył już Arystoteles, “…wszelka mądrość bierze się z umiejętności rozróżniania…”. Tłumaczenie zwrotu “Fileo sophie” brzmi “umiłowanie mądrości”, która to mądrość ma źródło m.in. w tejże umiejętności rozróżniania.
Oczywiście dramat miłości bez wzajemności godny jest współczucia, zwłaszcza u zawodowca, szczególnie zaś objawiający się niezdolnością do dostrzeżenia różnicy pomiędzy wyobrażaniem sobie reform a pamięcią faktu ich wprowadzania.
Mam tylko nadzieję, że pan doktor nie przypomni sobie jak osobiście przerzucał Lecha przez płot, bo w osiemdziesiątym miał trzy lata i głupio by wyszło…
Dodaj komentarz