…Ostatnie metry do brzegu były bodaj najtrudniejsze. Wyszedł ze ściany lasu, przeciął ścieżkę i wszedł na strome zbocze wału przeciwpowodziowego. Rozgarniał najdelikatniej jak mógł mokre od rosy chaszcze porastające bujnie stok, starając się unikać hałasu. Kolejny raz rozejrzał się czujnie na boki, obrócił trwożnie i przez chwilę nasłuchiwał. Normalne odgłosy lasu nie dawały powodu do niepokoju, brzmiały podobnie jak w rodzinnych stronach, skąd wyruszył ze swoją Czytaj dalej […]