Skrótowo rzecz ujmując, można wykazać, że absolutnie kluczową przyczyną obecnego całkowitego pomieszania z poplątaniem, a w konsekwencji postępującej degeneracji Polaków, jest odmienny stosunek do tak podstawowego pojęcia jak “prawda”, z tym że w ujęciu ścisłym (filozoficznym) a nie potocznym – no i tu jest problem, bo niby każdy wie co to znaczy “prawda”, a jak poskrobać, to rozumienia różne i w efekcie wychodzi trzeci rodzaj prawdy ks. Tischnera, czyli (cytując Boy-Żeleńskiego) “każdy pieprzy o czym innym, jak zwykle w życiu rodzinnym”
A jeżeli w tej, tak fundamentalnej kwestii, już istnieją (zresztą zazwyczaj nieuświadamiane) różnice, no to nic dziwnego że i analizy przyczyn i recepty mogą być i są od Sasa do Lasa. A dla wszystkich TW i trolli tylko w to graj.
Tak więc po pierwsze primo (teraz, niestety, będzie skondensowane, później mogę rozwinąć):są dwa podstawowe rozumienia pojęcia prawdy:
a) prawda jest to zgodność sądu o przedmiocie z tym przedmiotem (to rzeczywistość jest pierwotna i jest źródłem prawdy o sobie, takie podejście wymaga pokory – czyli gotowości do widzenia siebie i innych w prawdzie – wobec rzeczywistości, a więc gotowości do zmiany dowolnego własnego sądu, jeżeli będzie on z rzeczywistością sprzeczny);
b) prawda jest to zgodność przedmiotu z sądem o nim (tu sąd jest pierwotny – “rudzi są fałszywi”, “blondynki to kretynki” etc. – najwyżej rzeczywistość jest z nim niezgodna, ale to jej problem).
Różnica kolosalna, to właśnie tu następuje rozbrat pomiędzy dwoma głównymi nurtami filozofii, czyli realizmem (definicja a) oraz idealizmem (definicja b).
Trzeba trafu, że to na realizmie, na wynikającym z niego (po wsparciu etyką chrześcijańską) personalizmie, powstała unikalna struktura relacji międzyludzkich, zdiagnozowana i określona przez prof. Konecznego mianem “Cywilizacji Łacińskiej”. I jest to jedyna cywilizacja bazująca na realizmie.
A jak już wspominałem wcześniej, to ta właśnie cywilizacja jest środowiskiem powstania i rozwoju Narodu Polskiego (z dużych liter, bo tu jest to nazwa własna). NIE DA SIĘ utrzymać Cywilizacji Łacińskiej, jeżeli ludzie ją tworzący zaczną zmieniać kryterium prawdy, przenosić jego źródło z rzeczywistości na osąd, a z kolei tak jest człowiek skonstruowany, że łatwiej mu wystawić osąd niż go potem zmieniać, szczególnie jeżeli o powyższym nie ma pojęcia (a skąd ma mieć, jak tego już nie uczą w szkołach). Od tego zaczyna się w najlepszym wypadku bizantynizacja (vide Anglia za Henryka VIII i przez następne sto lat), a poźniej turanizacja (Bawaria i katolicka część Niemiec po zjednoczeniu przez Bismarcka).
I teraz można brać się za analizę tego, co się dookoła dzieje…
A dzieje się parszywie. Tworzenie “maskonów” w merdiach głównego ścieku jest oczywiście fałszowaniem rzeczywistości, ale większość lemingów biorących w tym udział taki właśnie ma osąd rzeczywistości i jest głęboko przekonana, że to ten właśnie ich osąd jest ważniejszy – czysty Hegel, jeżeli fakty są niezgodne z teorią, tym gorzej dla faktów.
Tylko problemem jest to, że zdolność do weryfikacji swoich sądów musi być wypracowana, to są lata wychowywania, odpowiedniego kształtowania takiej sprawności woli jak “roztropność” (konkretnie: “roztropność” w tzw. aspekcie wolitywnym, czyli takiego treningu woli, aby w swych decyzjach kierowała się wskazaniami intelektu a nie emocji). A gdzie tu o tym mówić, jak dookoła pół świata chrzani tylko o emocjach, cwelebryci, politycy, Misie-Rysie, Donaldiny itd., dzielą się poprzez merdia swoimi, uważacie, emocjami – tak jakby kogokolwiek rozsądnego mogło to cokolwiek obchodzić na forum publicznym. Przynajmniej w Cywilizacji Łacińskiej.
Po drugie primo: w Cywilizacji Łacińskiej stosunek prawa do etyki jest taki, że to etyka kształtuje prawo (dokładnie: prawo tworzą skodyfikowane wskutek potrzeby normy etyczne), w innych cywilizacjach jest inaczej, zwykle zresztą odwrotnie – to prawo mówi co jest etyczne (w turańskiej prawem jest aktualna wola władcy). Stąd np. w Bizantyńskiej nieprawdopodobny rozrost prawa stanowionego, a to ze względu na omnipotencję legislatury (to znaczy, że rząd chce uregulować wszystko, nawet długość kawałków papieru toaletowego na rolce) i monizm prawny (czyli przekonanie, że istnieje jeden rodzaj prawa stosowany w każdej dziedzinie życia – w Łacińskiej istnieje prawo publiczne, prywatne, karne etc., mające inną logikę i obejmujące odmienne obszary relacji międzyludzkich).
Ale również stosunek prawa do etyki wynika ze stosunku do prawdy: czy prawdę USTANAWIAMY (stąd bizantyńskie zapędy do superregulacji oraz przekonanie o prawie stanowionym jako źródle etyki – no bo skoro Państwu przypisuje się cechy realnie istniejącego bytu, na dodatek nadrzędnego, to ono będzie decydowało co jest prawdą – ten mechanizm wykorzystał Hitler, po prostu ustawami norymberskimi wyłączył Żydów z kategorii ludzi), czy też prawdę ROZPOZNAJEMY w otaczającej nas rzeczywistości.
No i już robi się jaśniej, dlaczego Bul-“Żyrandol” otacza się takimi superlegalistami, skąd się tacy biorą i dlaczego nic nie rozumieją. Bo niby po co mają coś rozumieć, jeżeli oni WIEDZĄ. A w dodatku mają na to papiery. I to państwowe.
Śledziłem wyjątkowo brutalny spór “Trybeusa” z “Triariusem” nt. PiSu w komentarzach pod http://niepoprawni.pl/blog/triarius/takie-tam-rozne. Panowie, obydwaj macie merytorycznie rację !!!. Tyle że “Triarius” pisze o MODELU działania PiS jako partii opozycyjnej choć systemowej (miała program, wyborcy zagłosowali, jest w mniejszości, nic zrobić w Sejmie nie może, ale może reprezentować tych, którzy jej program swoim głosem wsparli – w tym sensie jest adwokatem tychże ludzi), zaś “Trybeus” mówi o SPOSOBIE FUNKCJONOWANIA LUDZI w ramach PiS (miała program, wyborcy zagłosowali, jest w mniejszości, nic zrobić w Sejmie nie może i w ogóle g… robi).
Oczywiście ujęcie modelowe jest tylko pewnym odwzorowaniem rzeczywistości w jakimś tam aspekcie, ale błędem zaczyna być dopiero wtedy (przynajmniej w świetle Cywilizacji Łacińskiej), kiedy temu myślnemu modelowi zaczynamy przypisywać mimowolnie cechy realnie istniejącego bytu (np. stwierdzając, że PiS coś chciał – a niby czym ma cokolwiek chcieć, prawda?). Ale trudno “Triariusowi” coś takiego zarzucić.
Tak więc bez ustalenia płaszczyzny porozumienia (stopnia abstrahowania), będziemy podobne pojęcia rozumieli inaczej – już to na jakimś stopniu modelowania, już to do bólu konkretnie, w efekcie nie ma jak znaleźć konsensusu, szczególnie jeżeli “od pierwszego kopa” nawyzywa się sobie nawzajem (i tu bez cytatów)…
Uff, zapraszam i czekam…
Dodaj komentarz