Choć od wybuchu kryzysu polsko-izraelskiego mija już dwa tygodnie, ciągle nie mogę się doczekać, aż “ktoś” zacznie wreszcie myśleć logicznie i dostrzeże jak w prosty sposób zejść z przygotowywanej od lat linii ataku pt. “Polska współsprawcą Holocaustu”.
No a skoro nie mogę się doczekać przez dwa tygodnie, to istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że nie będzie się tego można doczekać przez następne parę lat, więc nie ma co czekać i warto podpowiedzieć “co robić”, oczywiście z pełną świadomością, że zanim sprawa się przegryzie, ma się szansę być postrzeganym w kategoriach “zielonego kota”, ale to przecież nie pierwszy raz…
Od razu na wstępie zaznaczę: jakikolwiek ruch w proponowaną stronę BEZWZGLĘDNIE WYMAGA OSOBISTEJ AKCEPTACJI p. Jarosława Kaczyńskiego z najprostszej na świecie przyczyny: nie wolno dopuścić, aby koncepcja była choć przez moment postrzegana jako tzw. “próba rozbicia prawicy”, a p. Kaczyński jest JEDYNĄ w Polsce osobą, która może w pełni wykorzystać fakt że PiS jest partią “wodzowską” i etatystyczną, dzięki czemu jest w stanie stworzyć przestrzeń polityczną dla takiej inicjatywy.
Ciekawostką jest, że realizacja tej koncepcji może (uwaga, uwaga) spowodować, że na taką koalicję w ramach PiS oddadzą głosy nie tylko tzw. “wyborcy niezdecydowani”, ale nawet zadeklarowani przeciwnicy PiS, a to ze względu na związaną z nią przestrzenią wolności osobistej, która musi z konieczności dotyczyć wszystkich chętnych, a nie tylko wybranych grup.
Ale ad rem.
Obecna sytuacja prawna Narodu Polskiego w rozumieniu zarówno Konstytucji jak i nowelizacji Ustawy o IPN ma charakter nieuregulowany. Brak statusu Narodu Polskiego uniemożliwia zdefiniowanie przynależności do wspólnoty Narodu Polskiego ze względu na brak istnienia jednoznacznych kryteriów, co zarazem utrudnia obronę jego „dobrego imienia”.
Pozwala to na swobodne manipulowanie pojęciem „Naród Polski” oraz przypisywanie mu dowolnych cech w zależności od intencji autora danych stwierdzeń, co uniemożliwia skuteczną obronę w wypadku stawiania jakichkolwiek zarzutów.
W zależności od ujęć cywilizacyjnotwórczych, samo pojęcie „Narodu” może być rozumiane zupełnie odmiennie. W cywilizacjach typu gromadnościowego może być utożsamiane z pojęciem „obywatelstwa”, pojęciem „przynależności etnicznej”, „rasowej” lub innej (w zależności od sposobu funkcjonowania danej zbiorowości), gdzie tak rozumiana przynależność jest stanem określanym w sposób zewnętrzny wobec konkretnych osób, natomiast w ujęciu personalistycznym jest aktem woli podzielania systemu wartości tworzących daną wspólnotę i chęć partycypacji w ich kultywowaniu i rozwijaniu. Nie jest więc sprawą urodzenia czy dziedziczenia albo innej formy automatycznego przypisania do wspólnoty, lecz jedynie świadomego aktu wolnej woli konkretnej osoby.
Należy więc dążyć do zdefiniowania pojęcia „Narodu Polskiego” w konkretnym ujęciu cywilizacyjnym, a ponieważ pojęcie to jako ponadpokoleniowej wspólnoty ducha i wartości wykształciło się jedynie w ramach personalistycznej Cywilizacji Łacińskiej, należy skoncentrować się na dookreśleniu pojęcia „Narodu Polskiego” jako równoznacznego z pojęciem „Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej”.
Ponieważ tak rozumiany „Naród” jest wspólnotą generacyjną tworzoną przez wszystkich żyjących członków w oparciu o pamięć po tych, którzy już odeszli (pietyzm), istotne jest to, że jedynie pozytywne wzorce postępowań są chronione i podnoszone, natomiast negatywne są, owszem, zapamiętywane, ale traktowane jako przykład do piętnowania i wskazówki pozwalające unikać tego typu zachowań w przyszłości.
Cechą charakterystyczną tej wspólnoty jest: dążenie członków do prawdy obiektywnej, czerpanie z przeszłych postępowań najlepszych wzorców, zasada domniemania niewinności i konieczności zapewnienia rzeczywistej obrony oskarżonemu oraz etyka katolicka bazująca na tomizmie, a ze względu na odmienny sposób funkcjonowania niż narzucany przez panujący w UE model państwa pooświeceniowego (ze względu na etykę jako źródło zasady słuszności przy stanowieniu prawa oraz negację możliwości traktowania zasad prawa stanowionego jako potencjalnego źródła etyki) wymaga wyodrębnienia jako osobna mniejszość własnego prawa.
Polskie przepisy przewidują zasady funkcjonowania (w sposób cokolwiek ułomny, ale to tylko ustawa, więc do zmiany we dwa tygodnie) rozmaitych mniejszości narodowych, więc w zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie by taką mniejszość zdefiniować. Problem polega jedynie (i aż) na tym, żeby zdefiniować ją w sposób poprawny nie tylko z punktu widzenia ujęć prawnych i historycznych, ale przede wszystkim cywilizacyjnych.
Nie da się ukryć, że ogromną pomocą w określeniu zasad deklarowania przynależności do Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej, jest sprawa osobistego stosunku do Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Pisałem już o tym wielokrotnie (http://naszeblogi.pl/64461-intronizacja-mindserviceom-do-sztambucha), o przyczynach takiego a nie innego podejścia do zagadnienia można przeczytać tu: “Unia 2.0 – Reaktywacja” więc nie będę się powtarzał, natomiast chciałbym podkreślić jedną, bardzo istotną sprawę: otóż jeżeli dla Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej będziemy domagali się osobistej autonomii prawnej w ramach uznania za mniejszość narodową, to takiego samego prawa powinniśmy domagać się dla innych mniejszości, bez względu na nasz stosunek do nich.
Jest to jedyna droga zejścia przez Naród Polski z linii ciosu budowanego przez narrację odpowiedzialności za Holocaust, na dodatek droga która jest dla naszych wrogów czymś niewyobrażalnym, pozostającym poza obszarem pojmowania – uznanie wspólnoty osób, dobrowolnie uznających swoje poddaństwo wobec Chrystusa Króla i dobrowolnie chcących podporządkować swoje życie tym wartościom, które legły u podstaw potęgi I Rzeczpospolitej.
Do dziś nie są wypełnione w pełni śluby Jana Kazimierza, Matka Boża w trakcie objawień gietrzwałdzkich wskazywała drogę postępowania w celu odbudowy Polski, zaś masowe pielgrzymki do Gietrzwałdu w okresie objawień wraz z przyjmowaniem ich przesłania jako poważnego drogowskazu dla całego Narodu uchroniły nas przed prowokacją kolejnego zrywu powstańczego w cudzym interesie i w konsekwencji poprzez systematyczną pracę u podstaw stworzyły fundamenty do odrodzenia się Państwa Polskiego czterdzieści lat później.
Walec drogowy już się rozpędził, jako Państwo do połowy marca nie jesteśmy w stanie w żaden sposób się temu przeciwstawić, bo po prostu nie ma kto tego zrobić, a przeciwdziałanie narracji “o odradzaniu się polskiego antysemityzmu” w równo 50 lat po “wydarzeniach’68” wymaga czasu, środków i koordynacji działań, zaś nie mamy ani czasu ani realnego ośrodka koordynacji.
Chciałbym zaproponować więc wszystkim, którym dobro Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej leży na sercu, nawet jeżeli się z nim nie identyfikują: aby w imię dalszej przyszłości Polski jako państwa wszystkich obywateli polskich, w tym również członków Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej, zawiązać najpóźniej 3 maja, we święto Matki Bożej Królowej Polski, Konfederację Narodu Polskiego mającą na celu ustalanie zasad konstytuowania się Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej, by najpóźniej w czerwcu, w rocznicę objawień gietrzwałdzkich, zakończyć ten proces, setną rocznicę odzyskania niepodległości obchodzić także jako święto Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej, zaś w drugą rocznicę Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana zarówno ponowić jak i zaprosić do udziału tych wszystkich, którzy Naród Polski Cywilizacji Łacińskiej chcą tworzyć.
Fantasmagoria i idealizm? Nie, bardzo realny konkret i bardzo konkretna recepta. Karty zostały już rozdane, zostaliśmy zaproszeni na kolację, ale w charakterze dania głównego, jedyną szansą jest ucieczka ze stołu, nasz Król wskazał wyraźnie i to już siedemdziesiąt lat temu, dlaczego to On jest drogą i szansą ucieczki.
Tak więc dylemat “czy coś takiego robić” jest zupełnie fałszywy, prawdziwy jest natomiast inny dylemat: czy nasi rządzący mają wystarczająco dużo odwagi cywilnej, by w ogóle myśleć w tych kategoriach. Ale to już ich osobista odpowiedzialność…
Dodaj komentarz