Jestem sędzią wykształconym, na urzędzie postawionym,
Toga, łańcuch, na tle ściany szary kurczak rozdeptany,
Bo ferować chcę wyroki jak świat długi i szeroki,
niezawiśle od rozumu i z pogardą wobec tłumu.
Niech tam księgi i ustawy Sejm uchwala dla zabawy,
Wolą moją cuda sprawię, na zachodzie świt ustawię,
I by dowieść swojej racji, zniosę prawo grawitacji.
Jedno tylko się nie zmienia – to zasada podczepienia.
Mam karierę piękną w planie, na przeszkodzie nic nie stanie,
Kodeksy i przyzwoitość niech nie liczą więc na litość,
Za immunitetu gardą mogę się obronić hardo
Nawet jadąc nawalony okraść sklep z pomocą żony.
Tu odroczę, tam zawieszę, tu dyskretnie wezmę w kiesę
A jak ktoś mi podskakuje, do przepisów odwołuje,
Mam konceptów rząd gotowych – choćby miesiąc przymusowych,
Wciąż gość jeszcze leci w ch…? To ma wyrok, niech się buja.
Tylko czasem gdzieś nad ranem zimnym potem czoło zlane,
Zrywam się na równe nogi, pytam siebie, Boże drogi !!!
Ustaw multum, część znam marnie, człowiek tego nie ogarnie:
„Czy sędziowska niezawisłość obejmuje też latarnie?”
Dodaj komentarz