Gdy się łazi po prośbie, najważniejsza rzecz pod słońcem, to wiedzieć o co prosić.
Jeszcze ciekawsza sytuacja ma miejsce, kiedy proszony sugeruje proszącemu o co ma suplikować.
Szlagierem jest, gdy uniesiony gniewem władca zorientuje się, że właśnie zaordynował karę której nie jest w stanie wykonać i – żeby nie wyjść na durnia – nakazuje skazańcowi błagać o litość.
Ale szczytem chyba absolutnym będzie, gdy mając w zbuntowanej wsi nielubianego wioskowego głupka którego widziałby sołtysem, grozi całej wsi że za bunt wprowadzi zakaz zmian pór roku, po czym, wzruszony epistołą wzmiankowanego kandydata na sołtysa błagającego go o wstrzymanie karzącej ręki i nadejście wiosny w zwyczajowym terminie, zakaz ostentacyjnie cofa, dzięki czemu kandydat nabiera wiatru w żagle, mając oczywiście wdzięczność całej wsi.
Jak to pięknie opisał Antoine de Saint-Exupéry, kiedy Mały Książę zdecydował się wybrać poza swoją planetoidę, na pierwszej zwiedzanej planecie napotkał Króla, z którym przeprowadził następujący dialog: (za: http://biblioteka.kijowski.pl/st_exupery%20%20antoine%20de/polski/10.htm ):
“…– Najjaśniejszy panie, kim najjaśniejszy pan rządzi?
– Wszystkim – z wielką prostotą odpowiedział Król.
– Wszystkim?
Król dyskretnym ruchem wskazał swoją planetę, inne planety i gwiazdy.
– Tym wszystkim? – spytał Mały Książę.
– Tym wszystkim – odpowiedział Król, ponieważ był to monarcha nie tylko absolutny, ale i uniwersalny.
– I gwiazdy najjaśniejszego pana słuchają?
– Oczywiście – odrzekł Król. – Słuchają natychmiast. Nie znoszę nieposłuszeństwa.
Mały Książę zachwycił się taką władzą. Gdyby on ją posiadał, mógłby widzieć jednego dnia nie czterdzieści trzy, ale siedemdziesiąt dwa, nawet sto, nawet dwieście zachodów słońca bez przesuwania krzesełka. A ponieważ był trochę smutny z powodu swej małej opuszczonej planety, ośmielił się prosić Króla o łaskę:
– Chciałbym zobaczyć zachód słońca. Proszę mi zrobić przyjemność. Proszę rozkazać słońcu, aby zaszło…
– Jeśli rozkażę generałowi, aby jak motyl przeleciał z jednego kwiatka na drugi, albo rozkażę mu napisać tragedię, albo zmienić się w morskiego ptaka, a generał nie wykona otrzymanego rozkazu, kto z nas nie będzie miał racji: ja czy on?
– Jego Królewska Mość – odpowiedział stanowczo Mały Książę.
– Słusznie. Należy wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku. Jeśli rozkażesz twemu ludowi rzucić się do morza, lud się zbuntuje. Ja mam prawo żądać posłuszeństwa, ponieważ moje rozkazy są rozsądne.
– Więc jak jest z moim zachodem słońca? – przypomniał Mały Książę, który nigdy nie porzucał postawionego pytania.
– Będziesz miał twój zachód słońca. Zarządzę go. Lecz zaczekam, w mądrości rządzenia, aż warunki będą przychylne.
– Kiedy to będzie? – informował się Mały Książę.
– Hm, hm! – zamruczał Król, badając gruby kalendarz. – Hm, hm, to będzie około… około… to będzie dziś wieczorem o godzinie 19.40. I zobaczysz, jaki mam posłuch…“.
To, że Petru mógł w dzieciństwie nie czytać “Małego Księcia”, jawi mi się (szczególnie w świetle osiągnięć ostatnich blisko dwóch lat) zupełnie niewykluczone, no a potem to już mógł nie mieć czasu na czytanie, ale to, że Verhofstadt nie zna tego elementu kanonu europejskiej kultury, wydaje się jednak mało prawdopodobne.
A tu dialog jak żywcem z de Saint–Exupéry’ego: prosisz i masz, tylko musisz wiedzieć o co prosić. Bo czy Verhofstadt może zablokować dla Polski fundusze strukturalne? Nawet jak ma na imię “Guy”?
No i jaka chwała spłynie na Petru, że on tu sam jeden, listem prostym jak życiorys Bolka z kabaretu “Tey”, bez mała własną piersią lud polski ochronił przed gniewem, karą, groźnymi pochrząkiwaniami i nieubłaganym kiwaniem palcem w bucie całej Komisji Europejskiej, ba, całej Unii Europejskiej, bogać tam, wręcz władców całego globu i Układu Słonecznego.
Taki to on właśnie jest – prosty do bólu, szlachetny jak to bankier, patriota największy z całego swojego towarzystwa, po prostu Zbawca ludu i darmowej kasy.
A co najważniejsze, wie kogo i o co poprosić. A w każdym razie kiedy…
Dodaj komentarz