Jak już wielokrotnie pisałem, przedstawianie nawet pozornie abstrakcyjnych scenariuszy rozwoju sytuacji ma tę zaletę, że twórcom planów wydarzeń jest bardzo, bardzo trudno utrzymać narrację “przypadkowego zbiegu okoliczności”, co w innym wypadku jest banalnie proste.
Ot, choćby dzisiejsze informacje o zamówieniu przez KOnDoniarzy tysiąca kanapek dla zgłodniałych, przybyłych spontanicznie pod Sejm demonstrantów, tyle że już w przeddzień wydarzenia, czy też zgłoszona już 13 grudnia dzisiejsza “spontaniczna” demonstracja pod Pałacem Prezydenta (copyright by mr. Pereira). Gdyby ukazały się z wystarczającym wyprzedzeniem informacje o takich drobiazgach, ciekawe jak PET.ru wraz z Szalonym Stefkiem próbowaliby zrobić z tego “full spontan”, na dodatek gdyby sprawę jednak wcześniej nagłośnić w mediach, szczególnie zagranicznych – a wystarczy przecież dynamicznie zarządzać Facebookiem.
Ale do rzeczy. Podskoki, hucpy, ataki, wczorajsza przedziwna sprawa ataku ok. pięćdziesięciu osiłków w kominiarkach z kijami bejsbolowymi na spotkanie wigilijne w klubie “Czarnych koszul” (Polonia Warszawa) o godzinie 22 (można postawić hipotezę, że gdyby policja nie odcięła dostępu do budynków Sejmu, to być może pofatygowaliby się bić KOnDoniarzy, przecież “cała zagranica” aż do tego przybiera nóżkami), dzisiejsze awantury i co kto jeszcze chce, same z siebie są całkowicie pozbawione sensu i tylko ośmieszałyby uczestników. Niemniej jeżeli potraktować je jako element większej całości, jako “przygotowanie artyleryjskie” przed prawdziwym atakiem, no to takie straceńcze jeremiady zaczynają wyglądać nieco inaczej.
Ale tak szczerze mówiąc, o jaki “prawdziwy atak” może chodzić? W USA martwią się o podatność elektorów na perswazję, w Europie zmartwień nie brakuje, jest z czego wybrać, więc pohukiwania Timmermansa to taki bardziej folklor lewackiego oszołoma, może Rosja? No, może, ale tu już “złowrogi Antoni” próbuje największe wyrwy jakoś poklajstrować (z amerykańską pomocą zresztą), więc z tej strony jest już ciut, ciut mniej niebezpiecznie. W społeczeństwie jakoś tak, że nie ma zbyt wielu chętnych na łażenie po mrozie w obronie pensji Lisa i przywiliejów sędziowskich, cały ten dzisiejszy marsz KOnDoniarzy wypada blado na tle oczekiwań sponsorów – no, po prostu PiS nie ma z kim przegrać. I tak oczywiście może być, gdyby nie jeden kierunek, z którego rządzący są zupełnie i całkowicie bezbronni.
Chodzi o atak w podstawy systemu finansowego Polski. Oczywiście muszą być jakieś argumenty racjonalizujące to, że ni z tego ni z owego, waluta nieźle funkcjonującego kraju w środku Europy pikuje na łeb, na szyję, tracąc w ciągu paru dni np. 20% wartości (żeby nie było, za “poprzedniego PiSu”, w 2008, tuż przed przedterminowymi wyborami, dolar zdrożał o 100%, a wszystko oczywiście z powodu upadku Lehmann Brothers i osłabienia dolara – jak ktoś widzi związek pomiędzy osłabieniem dolara na świecie i jego zdrożeniem w Polsce, no to wszystkiego najlepszego). A cóż może być lepszym argumentem racjonalizującym (a przy okazji silnym strumieniem ożywczej wody na młyn opozycji, ze szczególnym uwzględnieniem PET.ru, uchodzącym w niektórych kręgach za tęgiego ekonomistę – choć wahałbym się stwierdzić, czy u praszczura miałby szansę na posadę ekonoma…), niż cała seria kryzysów politycznych, począwszy od konstytucyjnego, o którym wie już cały Wszechświat w promieniu jednego roku świetlnego (dalsze rejony muszą zaczekać aż mknące przez pustkę międzygwiezdną światło przyniesie im wieść o zwycięstwie PiS w zeszłorocznych wyborach – na takiej Alfie Centauri, na ten przykład, na razie ekscytują się co będzie realizowane z planów Tuska na drugą kadencję), poprzez “faszyzację” mediów wskutek obcięcia reklam dla GWyb., ograniczanie wolności do zgromadzeń, demonstracji i walenia przedstawicieli rządu po głowach tym co wpadnie w rękę, aż po zakaz wnoszenia na teren Sejmu telefonów komórkowych, o czym żartobliwie wspomniała Pomaska, a złowrogi Kuchciński niechybnie podchwyci i wcieli w życie.
Ponieważ “cała światowa prasa” (a konkretnie Reuters) już “puścił szczura”, jak to polska policja pod Sejmem brutalnie rozproszyła pokojowo atakujących samochód pani Premier “obrońców demonstracji”, używając do tego celu gazu łzawiącego – choć gazu nie było i w zastępstwie KOnDoniarze puścili sobie świecę dymną w ramach samoobsługi (swoją drogą ciekawe jak by opisali akcję policji japońskiej lub amerykańskiej w takiej sytuacji…), wzmiankowany “cały świat” już wie, że w Polsce zaczęły się rozruchy, drugi Majdan, rzeź niewiniątek i początek Holokaustu-bis. Czyż będzie więc budzić zdziwienie, jeżeli nagle “rynki” “utracą zaufanie” do złotówki, zacznie się wyprzedaż aktywów i w najbliższym tygodniu dolar będzie znowu po pięć złotych?
Żeby było “śmieszniej”, frank szwajcarski – zdaniem SNB, czyli Narodowego Banku Szwajcarii – jest przewartościowany wobec głównych walut, więc na całym świecie zaczął tanieć w stosunku do dolara, a w Polsce nie. Ciekawiście dlaczego? Może po prostu zdeponowano w którymś z “polskich” banków np. czek potwierdzony jakiegoś dużego banku zachodniego na drobną kwotę miliarda franków jako depozyt pod kredyt obrotowy w PLN i już rozpoczęto powolny atak na złotówkę poprzez wystawianie masowych zleceń na zakup franka? Polski rynek jest płytki, cztery miliardy złotych puszczone na wykup waluty (jeszcze w połączeniu z instrumentami pochodnymi), bardzo pięknie wywinduje “szwajcara” do góry, a w konsekwencji dolara też. Że eksporterzy się ucieszą? Spokojnie, nie zdążą, chodzi tylko o to, żeby zachwiać równowagę rynkową, sprowokować interwencję NBP (co to się ostatnio pochwalił że ma 100 mld USD rezerw, więc jest co doić), swoje oczywiście zarobić wyprzedając skupione “szwajcary”, choćby poprzez zwrot wspomnianego kredytu, ale przede wszystkim rozchrzaniając kompletnie ten świeżo co uchwalony (podobno “nielegalnie”) budżet – przy zadłużeniu zagranicznym na takim poziomie jakie mamy, skok głównych walut o 25% daje “na dzień dobry” wzrost samego długu o miliard złotych za każdy miliard dolarów (co rozwala relację długu do PKB), ale przede wszystkim koszty jego obsługi startują w kosmos, czego budżet po prostu nie udźwignie.
Taki drobiazg, czek na miliard franków, których w Polsce nawet przez moment nie było, oraz “polski” bank, dający (zupełnie legalnie i zgodnie ze sztuką) normalny kredyt obrotowy. I pozamiatane…
Tak, tak, obydwie strony sporu mają w jednym rację: lewandowskie i pochodne twierdzą, że kapitał nie ma narodowości. Owszem, to prawda, ale i PiS ma w jednym rację – kapitał co prawda narodowości nie ma, ale właściciel kapitału jak najbardziej.
Oby się to nie ziściło, bo Święta będą wtedy bardzo, bardzo smutne.
Ale metoda zaradcza jest, oczywiście. Bez kosztów, bez zmian legislacyjnych, ot tak, “od ręki”, co daje 100 mld rocznie do budżetu oraz natychmiastowe rozwiązanie problemu “frankowiczów” bez naruszania interesów banksterów odnośnie kursu (inna sprawa, że nic im to nie pomoże jak stracą podstawę do lewara w postaci depozytów “frankowiczów” – ale da się ich wtedy zrepolonizować i to nie za 10 mld z PZU za sztukę, tylko za złotówkę hurtem, jeszcze będą prosili żeby szybciej…).
Tylko co z tego, jak od półtora roku po prostu grochem o ścianę…
Dodaj komentarz