Umiejętnie “puszczony szczur” o sondażowym zwycięstwie PiS, spełnia pokładane w nim nadzieje: “lemingi” już wiedzą że coś jest nie tak, ale trzeba zewrzeć szeregi aby dać odpór czarnopodniebiennym ciemnogrodzianom w moherowych beretach, nawet gdyby szefem technicznego rządu miał być… No właśnie, kto?
Opcji, wbrew pozorom, wcale nie jest tak dużo, szczególnie jeżeli pamiętamy, że WSI (których, rzecz jasna, już od dawna “nie ma”) przeprowadza od dłuższego czasu przygotowania do bolesnej operacji odrywania finansowo-towarzyskiego zaplecza “stronnictwa pruskiego” od koryta.
Palikota można skreślić w przedbiegach, bo chociaż jest po właściwej stronie mocy, to jednak nie ten kaliber. Kwaśniewski wychynął z mroku ślubem córki, więc może na niego padnie, ostatecznie coś wspominał o obowiązku i gotowości do podjęcia itd., ale nawet co młodsi pamiętają dobrodziejstwa rządu Millera i nie są to wspomnienia ułatwiające przygotowania do nadchodzącego tąpnięcia w gospodarce. Nadmiernej ruchawki politycznej też robić nie ma co, bo czasy niespokojne i bez wsparcia “dołów” będzie trudno, więc lepiej unikać jawnych przetasowań.
Wydaje się, że nadchodzi czas Grzegorza Schetyny, jedynie Tusk musi jeszcze powiedzieć coś w (oczekiwanym w należytym napięciu) expose. Nieważne chyba jest przy tym co powie, atak medialny pójdzie raczej na to, czego nie powie – tak jest w sumie dużo łatwiej. Tak czy owak, jeszcze przed Wszystkich Świętych Tusk “straci zaufanie Wysokiej Izby” w konstrukcyjnym wotum nieufności zgłoszonym przez PiS, po czym będą trwały boje o nowy rząd, kryzys rozleje się szeroką falą po “nieszczęsnym kraju pozbawionym w tak trudnych czasach rządu przez wrogów ludzkości spod znaku PiS” (i to właśnie dlatego ten kryzys itd.), aż wreszcie tuż przed Wszystkich Świętych PO zgłosi Schetynę i ten zostanie “wreszcie” premierem, z ulgą witanym przez przestraszonych bezkrólewiem (uprzejmie podpowiem parę haseł: “Kiedy rządu ni ma, dobry i Schetyna”, “”Nie” dla rządu Palikota, lepszy … niż …”, “Budżet Unii się szykuje, kto nas tam reprezentuje” albo “Bo Jarosław nas nie zbawi, ten kto zepsuł niech naprawi”).
Tak więc Marsz Niepodległości poprowadzą przedstawiciele najwyższych władz partyjno-rządowych z Prezydentem na czele, wreszcie jednolitych ideowo i moralnie, wskazując zagubionym w odmętach kryzysu współobywatelom jedynie słuszny kierunek, niosąc otuchę wątpiącym i pomoc potrzebującym. Jak otucha nie wystarczy, to są jeszcze inne metody na wątpiących, a co do pomocy, to trzeba będzie na nią zasłużyć.
Tak więc ciekawy miesiąc nas czeka, ale nie traćmy nadziei: podobno na Święta Bożego Narodzenia ma być koniec świata, więc może atmosferą tego szczęścia nie będziemy musieli oddychać zbyt długo.
A jak nie – no cóż, nikt nikogo w Polsce na siłę nie trzyma…
I tak to niestety widzę…
Dodaj komentarz