Szanowni.
Zgodnie z prostymi zasadami arytmetyki sejmowej, Zjednoczona Prawica ma samodzielną większość parlamentarną, gdyż na poziomie Sejmu dysponuje 237 głosami na 460 możliwych (czyli 7 “szabel” ponad 50%), zaś na poziomie Senatu 63 głosami na 100 możliwych (czyli 13 głosów ponad 50%). Wszyscy to wiemy i większość się dziwi jak to jest, że przy takiej przewadze PiS częstokroć działa jak pokręcony, czego dowodem jest gładkie przechodzenie przez parlament rozmaitych pomysłów po prostu “od czapy” (ot, choćby jak ten słynny “mały ZUS”, co to jego istotą było – jak się zaczyna powoli okazywać – wyłuskanie takich którzy mają tylko jednego klienta, a to w celu urzędowego odebrania im statusu “małego przedsiębiorcy” i zmuszenia do opłacania ZUS-u jak za etat).
Trudno zrozumieć, dlaczego w roku wyborczym pojawiają się mrożące krew w żyłach koncepcje rodem z Ministerstwa Przedsiębiorczości, Miodu, Mleka i Wszystkiego Najlepszego lub Ministerstwa Strzyżenia do Gołej Skóry, a jeszcze trudniej pojąć, czemu ewidentne bzdury radośnie sobie tkwią w naszym systemie prawnym jako te miny na plażach Normandii za II Wojny, aczkolwiek jak tak się bliżej przyjrzeć kto naprawdę rządzi w ministerstwach i co się w tym Sejmie dzieje, to sprawy zaczynają wyglądać nieco bardziej przejrzyście.
Otóż pod hasłem “Zjednoczonej Prawicy” kryją się (jak wiadomo) trzy ugrupowania: “Porozumienie” Jarosława Gowina (obecnie 12 posłów, od wyborów w 2015 przybyło 3), “Solidarna Polska” Zbigniewa Ziobry (obecnie 7 posłów, od wyborów w 2015 ubyło 2), oraz oczywiście PiS Prezesa Kaczyńskiego (reszta, czyli 218 posłów).
I teraz cały dramat polega na tym, że o ile od “Solidarnej Polski” Zbigniewa Ziobry w zasadzie większość parlamentarna nie zależy, to od “Porozumienia” Jarosława Gowina jak najbardziej.
W efekcie ten 12-osobowy ogon może kręcić psem jak chce, a ponieważ – jak raczyli stwierdzić Jadwiga Emilewicz oraz Jarosław Gowin w wywiadzie dla “Onetu” – zdecydowanie nie są “jak PiS” (a uwzględniając że WP Jadwiga Emilewicz była członkiem – i to bynajmniej nie szeregowym – PO, zaś Jarosław Gowin nawet ministrem w rządzie Tuska, to nawet bardzo nie są “jak PiS”), no to mamy co mamy.
Ale to są tylko twarze administracji, bo jej istotą są tabuny i czeredy, albo zgoła wręcz hordy urzędników, zaprawionych w podgryzaniu, wyczekiwaniu, blokowaniu, utrudnianiu, odwlekaniu i innych działaniach opóźniająco-zaczepnych, którzy z “dobrą zmianą” mają tyle wspólnego ile Broniarz z kompletami za okupacji.
Nic więc dziwnego że owi urzędole mogą sobie wymyślać co chcą, bo tak naprawdę – powiedzmy sobie to otwarcie – PiS już właściwie nie rządzi, a w każdym razie nie ma decydującego głosu w sprawach fiskalnych i gospodarczych. Jak ktoś nie wie jak wygląda proces legislacyjny w Polsce, to może sobie tu przeczytać, a jak ktoś wie, to co tu wyjaśnić…
Owszem, “piątka Kaczyńskiego”, wszystko pięknie, ale tak naprawdę trzeba rzucić okiem w realne przepływy związane z tymi programami, żeby ocenić kto w rzeczywistości na tym skorzysta.
W efekcie można zaryzykować tezę, że rządzi może nie tyle PO, ile ludzie zdecydowanie wrogo nastawieni do PiS, natomiast odium za ich działania spadają na p. Kaczyńskiego.
Niesprawiedliwe? No tak, owszem, ale kogo to obchodzi, TVN?
Dam Wam, Szanowni, prosty i krzepiący przykład, jak okopane w Ministerstwie Finansów biurwy peowskie (a właściwie o korzeniach jeszcze wcześniejszych, zaś plotki krążą, że jej trzon tworzy grupa powiązana podobno towarzysko poprzez E&Y) stworzyły narzędzie, pozwalające lokalnym służbom fiskalnym w prosty i elegancki sposób zniszczyć właściwie każdego.
Powiedzmy, że w sąsiedniej miejscowości (albo na sąsiedniej ulicy) buduje swój biznes jakiś ktoś, kto nie należy do odpowiedniej kategorii osób – jakiś taki “niewłaściwy człowiek”, znaczy. Dopóki ten biznes jest względnie mały, no to nie ma sprawy, niech tam sobie przędzie. Gorzej jeżeli urośnie. Gorzej oczywiście dla niego. Więc przystępuje się do załatwiania go…
Pamiętacie z “Iliady” słowa króla Priama, kiedy doniesiono mu o pozostawionym przed bramą Troi drewnianym koniu : “…Timeo Danaos et dona ferentes…”? Czyli “…Obawiam się Greków nawet gdy przynoszą dary…”? No więc słuszna była jego racja, o czym losy Troi świadczą wymownie i ta sama technika która pozbawiła Priama złudzeń i tronu, ma zastosowanie również i teraz – niby minęło trzy tysiące lat z ciężkim hakiem, a tu, patrzcie Państwo, nic się w tym względzie nie zmieniło.
Cóż więc czynić należy? Ano, pod koniec ostatniego miesiąca jakiegoś kwartału pisze się do takiego nieszczęśnika zapytanie o zamówienie na jakąś piramidalną (ale realistyczną) dla niego kwotę. Jak ma rocznych obrotów trzy miliony i działa w handlu, to pyta się go o ofertę szacowaną na, powiedzmy, półtora miliona, jak pięć “baniek”, to za dwie itd. Ważne jest, żeby zaproponowane były bardzo korzystne warunki, 100% zaliczki (no, niech będzie 60%, nie należy płoszyć ptaszka), dostawa jak mu wygodnie i w ogóle, raj na Ziemi.
Gość łapie haczyk (i trudno się dziwić, bo rzecz ponętna), więc w odpowiedzi na złożoną przez niego ofertę wysyła się prośbę o fakturę-zaliczkę żeby móc zapłacić “wynegocjowaną” kwotę, przy czym od razu zaznacza się, żeby nie robił żadnych ruchów dopóki środki nie wpłyną na jego konto, co może nastąpić najpóźniej pod koniec następnego miesiąca. No bo “rozumie Pan, to nie jest tuzinkowa transakcja, więc trzeba się pozbierać z kasą” albo jakoś tak.
Mija sobie spokojnie wyznaczony miesiąc, gość dzwoni dowiedzieć się co się dzieje (albo dzwoni się do niego) i słyszy że “sprawa się rypła” i tę fakturę-zaliczkę trzeba wyrzucić do kosza (jak jest mało czujny) albo prosi się o korektę zerującą. I już, pułapka zastawiona, w zasadzie jest po kliencie. Naprawdę, jeżeli się wcześniej nie zorientował to już po nim…
Pewnie ciekawi Was dlaczego? Ano, rzecz jest taka, że się przed tym rozum wzdraga, ale niestety jest to smutna prawda.
Zapewne wszyscy są przekonani, że nieopłacona faktura zaliczkowa nie rodzi żadnych skutków prawnych, tak samo jak faktura pro-forma. Nawet przepis taki jest w Ustawie o VAT, konkretnie art. 19a ust. 8, wprost mówiący o tym, że obowiązek podatkowy powstaje z chwilą wpływu środków z zaliczki na konto, nieprawdaż? No, ale jak to zwykle bywa z tymi “powszechnymi przekonaniami”, ich popularność nie idzie w parze z poprawnością.
Otóż albowiem jest jeszcze art. 106i ust. 7 pkt 2, wymyślony przez zadeklarowanego idiotę pozbawionego elementarnej zdolności myślenia, albo złośliwego s…syna, gdyż przepis ten wymaga od podatnika nadludzkich zdolności przewidywania przyszłości, jako że mówi, iż fakturę zaliczkową można wystawić co najwyżej na 30 dni PRZED DATĄ OTRZYMANIA PŁATNOŚCI (!!!). A jeżeli się człowiek nie zorientował (bo faktury zaliczkowe są przecież nieksięgowane do momentu wpływu zaliczki, jako że dopiero wtedy stają się dokumentem księgowym z racji powstania obowiązku podatkowego), to trzydziestego pierwszego dnia jest “w czarnej d…ziurze”, bo – zgodnie z “nieżyczliwą” interpretacją art. 108 tejże Ustawy – trzydziestego pierwszego dnia powstaje obowiązek podatkowy od nieopłaconej faktury-zaliczki Z DATĄ JEJ WYSTAWIENIA (!!!).
Czyli, normalnym językiem mówiąc, ktoś kto pod koniec miesiąca kończącego okres rozliczeniowy VAT wystawił fakturę-zaliczkę w takim dniu, że trzydziesty dzień od daty jej wystawienia wypada po 25 dniu następnego miesiąca (czyli po terminie przesyłania zarówno miesięcznego pliku JPK jak i deklaracji VAT) i się nie zorientował i nie wystawił trzydziestego dnia faktury zerującej, trzydziestego pierwszego dnia MA USTAWOWY OBOWIĄZEK skorygować plik JPK i deklarację VAT oraz ODPROWADZIĆ PODATEK VAT WSKAZANY W FAKTURZE-ZALICZCE !!!
Przy kwocie VAT na pół bańki, jej niezadeklarowanie i nie zapłacenie jest już PRZESTĘPSTWEM SKARBOWYM, więc zaprzyjaźnieni urzędnicy fiskusa mają proste zadanie: sprawdzić czy gość najpóźniej trzydziestego dnia od daty wystawienia wysłał korektę fatury-zaliczki (znalezionej “przypadkiem” w trakcie kontroli u tego niby-zamawiającego lub “życzliwie” przez niego dostarczonej), jeżeli nie to czy skorygował plik JPK oraz deklarację VAT i zapłacił ten niby-należny podatek, a jak nie, no to poczytajcie sobie kodeks karny skarbowy żeby wiedzieć co będzie dalej…
I nie ma znaczenia że nieszczęśnik natychmiast wyśle fakturę korektę do tej zaliczkowej, to już jest działanie w nowym okresie rozliczeniowym, tamten jest zamknięty, forsa dla Skarbu Państwa się należy i koniec, PO–ZA–MIA–TA–NE !!!
Wiwat “gowinięta” i sfora z MinFin !!! Kolejny przestępca skarbowy gryzie palce i rwie włosy bo mu się zachciało działać. I całe to pieprzenie Gowina o tej dbałości o klasę średnią jest do potłuczenia o kant d…, zwłaszcza jeżeli nawet wiceminister u Emilewicz nie umie odpowiedzieć na proste pytanie jak definiuje “klasę średnią” i co rozumie pod tym pojęciem !!!
Oczywiście, kopnięty tak nieelegancko przez skarbówkę nieszczęśnik może się odwołać do sądu, a jakże. Sądy zresztą w identycznych wypadkach dają zupełnie odmienne wyroki, raz uznają rację skarbówki, raz klienta, można optymistycznie przyjąć że dzieje się tak w zależności od tego, czy dany sędzia uważał na zajęciach z logiki formalnej czy myślami błądził w krainie marzeń i nie wie do dziś, że “ALBO p ALBO ~p“, więc twierdzenie że “JAK p TO ~p” jest taką samą bzdurą jak istnienie trzeciej i dalszych płci, ale – realistycznie rzecz ujmując – bardziej zależy to od tego, kogo i za co po sądach ciągają.
Ale mniejsza o sądy, tam dwa lata biegania to standard, niemniej zapłacić VAT od pieniędzy których się nie widziało na oczy trzeba, razem z odsetkami. I karą oczywiście, przy czym ze względu na kwotę “uszczuplenia”, część sprawy można już musieć prowadzić z miejsca odosobnienia. Fikcja? No to proszę zapytać choćby p. Kluski.
I w ten sposób każdego kto nie jest zwierzęco czujny – absolutnie każdego, kto nie jest w sitwie, układzie lub nie ma mocnych pleców – w majestacie prawa można załatwić “na amen”. I jego rodzinę też… Wyobraźcie sobie choćby, że człowiek ma piękną żonę, którą przypadkiem zobaczył jakiś zapyziały, mocno układowy skurwiel… A reszta jest milczeniem…
Swoją drogą jak z takim koalicjantem Prezes Kaczyński chce wygrać wybory? Może już lepiej rzeczowo porozmawiać z ludźmi od Kukiza czy od Konfederacji? Choć mają ciężki uraz za sposób traktowania, ale przecież to chodzi o Polskę i o ludzi, a nie o czyjeś ambicje. Przecież bez “Porozumienia” Gowina będzie brakowało zaledwie pięciu (PIĘCIU !!!) głosów do większości parlamentarnej, więc może warto choć spróbować rozmawiać? Ostatecznie ostatnie projekty gospodarcze jak arbitralne orzekanie że ktoś nie jest przedsiębiorcą czy pomysły od czapy jak fotowoltaika prosumencka w kraju, gdzie zimą noc trwa piętnaście godzin i od listopada do marca 80% dni jest pochmurnych, to już nawet nie głupota, ale chyba jawna dywersja !!!
Co najgorsze, naprawdę nie ma z kim o tych sprawach porozmawiać, a przecież jeżeli PiS przegra jesienne wybory, to wiadomo co nas wszystkich czeka, sędzina Kamińska bez ogródek była łaskawa podzielić się swoją wizją naszej przyszłości.
Panie Prezesie, Pan to jest na specjalnych prawach, ale ci co za Panem murem stali i stoją, naprawdę mają się czego bać, czy z wyżyn parlamentarno-partyjnych tego nie widać !?!
Dodaj komentarz