Donaldino wychynął był z szafy na Parkowej, odetchnął świeżym, arktycznym powietrzem, otrzepał się z naftaliny i poszedł dać głos.
Co prawda na zdjęciu spoziera wilczym spojrzeniem, poucza Zdradka że w dyplomacji trzeba wiedzieć, kiedy milczeć – ale pojawia się pytanie, czy jest to w efekcie casus “szewc bez butów chodzi”, czyli “przyganiał kocioł garnkowi…”, czy też sprawa jest głębsza.
W czym rzecz? Ano, Donaldino stwierdził – idąc całkowicie w zaparte – że ani z Putinem w cztery oczy nie rozmawiał (czyli dokumenty, w tym sprawozdanie z wizyty, mówiące o godzinnym wieczornym spotkaniu tete-a-tete łżą wierutnie, ich autorzy wyłudzili wierszówkę a tłumacz wynagrodzenie za pracę w nadgodzinach), ani Putin nic o podziale Ukrainy nigdy Tuskowi nie mówił (czyli nie tylko Sikorski miał halucynacje, ale Saakaszwili też), a w ogóle to wszyscy się Sikorskiego czepiają, podczas gdy “…nie przekreślałbym go”.
Jednym słowem może się wydawać, że Donaldino w akcie samobójczej solidarności z wiernym druhem, gada duby smalone wbrew dokumentom i faktom, czyli jest wierny jak owczarek alzacki i nie opuści kolegi w biedzie.
No, może tak i jest naprawdę, byłby to jednak chyba pierwszy taki przypadek w historii Donaldina, przynajmniej tak wynikać by mogło z niektórych stwierdzeń jego współpracowników.
Osobiście jednak bardziej byłbym skłonny rozważać, czy przypadkiem Donaldino nie pokazał w ten sposób mimowolnie, że choć reprezentuje “Stronnictwo pruskie”, to ma pełną świadomość (!!!) podległości centrów decyzyjnych Niemiec pod dyktat Kremla i sam mu podlega. Dlaczego? Skąd taka konkluzja? Ano oceńmy sami:
Po pierwsze: Donaldino łżąc bezczelnie w żywe oczy nie tylko pokazuje że cała możliwa opinia publiczna może mu … i go …, ale też daje wskazówki “zaprzyjaźnionym mediom” jaki kurs należy trzymać. A fakty? Jeżeli przeczą temu co Donaldino mówi, tym gorzej dla faktów.
Po drugie: daje jasno do zrozumienia, że cała jego “antyrosyjska” retoryka to był “pic na wodę, fotomontaż”, teatr kukiełkowy dla ubogich duchem i lep na wraże siły, zaś ofiarą tego teatrum jest Zdradek i całe “Stronnicrwo amerykańskie”, które podniosło nieopatrznie głowy nad trawę;
Po trzecie: że zarówno Merkel jak i Putin mogą na nim bezwzględnie polegać
Po czwarte: że akceptuje wywalenie Sikorskiego z funkcji marszałka Sejmu oraz nie będzie w żaden sposób mieszał przy nominacji następcy (nawet się ciepło wyrażał o Schetynie: “…Uważam, że próba podważania Grzegorza Schetyny byłaby czymś niestosownym. Mogę uspokoić, że narzędzia, którymi dysponuje, są wystarczająco dobre. Jest dobrze przygotowany do pełnienia funkcji…”)
Po piąte: że pomimo pobytu na Parkowej może dalej sterować “polskim piekiełkiem”
Niby polskie merdia głównego ścieku są w rękach niemieckich, ale jak mocniej poskrobać, to brunatne zejdzie i czerwień kaliny się pojawi, więc bez przełożenia via Moskwa to sobie można do nich kołatać ad dem mortis de fecatio. Łże zaś w sytuacji, gdy nagrania z rozmów pewnie są, ale jasne dementi z Moskwy oznacza pełne krycie przy “salto mortale”.
Niestety, może to również oznaczać, że na wolne wybory w 2015 w ogóle nie ma co liczyć, dobrze jak się w ogóle odbędą…
Dodaj komentarz