Głębsza analiza sytuacji po niemal tygodniu od pojawienia się informacji o aferze taśmowej (patrz: http://niepoprawni.pl/blog/3775/buldogi-wylaza-spod-dywanu z soboty 14.06.2014), pozwala na poszerzenie perspektywy rozumienia przyczyn takiego a nie innego sposobu ujawniania informacji przez “Wprost”.
Oczywiście między bajki wkładamy narrację oficjalną, jakoby jedynym celem było doprowadzenie do dymisji Sienkiewicza czy upadku rządu Tuska oraz wcześniejszych wyborów. Jest to jeden z celów, owszem, mający skutkować uporządkowaniem sceny politycznej przed smakowitym podziałem środków na perspektywę 2014 – 2020 (naprawdę, są tacy co wierzą że EU przetrwa tak długo i jakieś pieniądze “da”), nakładów na armię oraz nowych rozdań kontraktów gazowych po Ukrainie. No i całej reszty tego, co jeszcze można podzielić i coś z tego czerpać.
Ale zastanawiający jest fakt nagonki na Belkę, z powtarzającym się z różnych środowisk oczekiwaniami Trybunału Stanu i jego dymisji. Co prawda cyniczni, lewicowi technokraci o rozdętym ego nie są i nigdy nie byli jakimś specjalnym obiektem mojej adoracji, ale pomimo przesłuchania jego rozmowy z Sienkiewiczem, nie mogę dopatrzyć się niczego innego, jak tego, że człowiek który osiągnął już chyba wszystko co mógł osiągnąć, znajdujący się na stanowisku będącym zwieńczeniem kariery ekonomisty (a co by o nim nie mówić, jest ekonomistą, mniejsza już o to jakim ekonomistą BYŁ, szczególnie jako MinFin), w dodatku któremu, mimo wszystkie różnice polityczne, nie można odmówić inteligencji i orientujący się w sytuacji gospodarczej jak mało kto, próbuje wykorzystać ofertę Sienkiewicza do uzyskania pola manewru, potrzebnego mu do zrealizowania jakiejś własnej koncepcji.
Nie mówi wprost jakiej, ale można z niektórych zdań wywnioskować przesłanki na których opiera swoje rozumienie rzeczywistości ekonomicznej i – szczerze mówiąc – może cieszyć, że są one całkiem zbieżne z bardzo niepoprawnymi poglądami na ekonomię, a w dodatku jedną z głównych przesłanek wydaje się być zwyczajna, ludzka chęć zostawienia po sobie czegoś dobrego – niekoniecznie więc motywem jest działanie pro publico bono, ale jeżeli takie mogą być efekty działań w celu uzasadnienia spiżowego wizerunku, no to niech i tak będzie.
Nie chodzi tylko o stosunek do EURO (choć akurat to ten element jego postawy może być powodem nagonki, bo nie da się wykończyć Polski bez zgody Prezesa NBP na wprowadzenie PiEUDolca – Pierwyj Eksperimentallnyj Jewropejskij Dolar), ani nawet o stosunek do banków zagranicznych.
Przyczyna może być dużo poważniejsza, ale mocno ukryta i widoczna tylko dla tych, którzy wiedzą jakim narzędziem zniewolenia jest koncepcja pieniądza dłużnego. Co gorsza (przynajmniej dla Belki), wśród tych “co wiedzą”, są też i tacy “co mogą”. Otóż wszelkie koncepcje zmierzające do wyrwania Polski ze szponów nieuchronnie narastającego deficytu budżetowego i niewoli bangsterów, są dla “władców pieniądza” śmiertelnym zagrożeniem. I to nie w małym, bankrutującym kraiku na niemiecko-rosyjskim pograniczu, nie. Na świecie. Bo nie ma nic gorszego niż zły przykład.
Nie twierdzę, że Belka ma np. pomysł by NBP przez nowopowstały państwowy bank wykupił od rządu obligacje, po czym bank bankrutuje, obligacje trafiają do NBP i tam są umarzane (a conto przyszłych zysków wpłacanych przez NBP do rządu, na ten przykład), ale przeczołguje się niebezpiecznie blisko takiej koncepcji.
A to, czy tymi pieniędzmi PO sfinansuje program budowy marmurowych latryn po lasach czy kupi sobie głosy wyborców, to – w świetle tego CO SIĘ DZIEJE I DZIAĆ BĘDZIE z gospodarką, jest naprawdę bez znaczenia – nawet jeżeli je rozkradną co do grosza, to co najmniej część trafi w końcu na rynek. I to tam gdzie są potrzebne, do realnej gospodarki. Choćby do restauratora od ośmiorniczek i kurek w sosie maślanym albo nawet do tirówek (bo i u złodziei jest hierarchia dziobania, jeden smakuje stuletnie wina otoczony kłębami dymu z wonnego cygara, rozparty w skórzanym fotelu przed buzującym kominkiem, inny próbuje delektować się dwunastoletnią whisky, a najniższy wali z gwinta palikotówkę i cieszy się że ma i na nią i na zakąskę).
No i czysto rozśmieszające, szczególnie “po prawej stronie” są argumenty o “sprzeczności z konstytucją” – tyle ta konstytucja warta ile jej twórcy oraz przewały z protestami przy referendum na jej temat, jak się ją zmieni, to będzie inna, jak się jej nie zmieni, to i tak jest strzępkiem papieru, całkowicie bezkarnie lekceważonym przez biurwy i siłowców.
Oczywiście nie mam pewności czy tak się rzeczy z Belką mają, ale zgrana nagonka oraz – o ile jestem w stanie obiektywnie ocenić jego wypowiedź – jego raczej zatroskana rzeczywistością postawa poszukiwania jakiejś drogi wyjścia z matni, zmuszają do zastanowienia.
Belka w oku? Ale w czyim?
Dodaj komentarz